niedziela, 12 kwietnia 2015

Rozdział I : Strach ukryty w ciemnościach

Dziś zaczynam pisać nowego bloga po bardzo długiej przerwie, nie widzę jednak sensu w rozwodzeniu się nad tym, więc przejdę do sedna historii :) zapraszam do czytania.

Magnolia, piękne miasto położone w południowej części królestwa Fiore. Dzień był niezwykle słoneczny i piękny, dlatego nikt nie spodziewał się że mogłoby wydarzyć się dziś cokolwiek złego. Niczego nieświadomi obywatele spokojnie przemierzali ulice chcąc załatwić własne sprawy, dzieci bawiły się ze sobą głośno się śmiejąc. Był to typowy obraz normalnego społeczeństwa spędzającego całkowicie normalny dzień. Wszystko pewnie żyłoby swoim typowym życiem, jednak nagle ludzie zostali wyrwani z rutyny przez głośny wybuch, przez chwilę wszyscy zatrzymali się i spojrzeli w stronę źródła tego zamieszania, jednak było to tylko tymczasowe, w końcu nie było w tym od dawna nic dziwnego, wręcz była to część codzienności.
-Fairy Tail - powiedział jeden z szarych obywateli i wszyscy powrócili do swych czynności kompletnie nie przejmując się niszczycielską gildią.
Dym unosił się z jednego z budynków, który był chlubą miasta. Siedziba Fairy Tail, w której jak zwykle panowała wrzawa, tętniła życiem. Sake lało się litrami, można było słyszeć śmiech i ogólny gwar, wszyscy miło spędzali czas...No prawie wszyscy. Przy jednym ze stolików siedziała blondwłosa dziewczyna przywracając oczami. Patrzyła na trójkę przyjaciół, którzy jak zwykle kłócili się o coś, co w ogóle nie miało znaczenia powodując przy tym niemałe zamieszanie.
-na prawdę, nigdy nie sądziłam, że będę miała was aż tak dość...-westchnęła cicho dziewczyna patrząc jak Erza położyła za jednym zamachem obu "przeciwników". Znudzona dziewczyna wstała i podeszła do lady, za którą Mirajane polerowała szklanki.
-Jak się dziś miewasz, Lucy? -spytała z uśmiechem na ustach, gdy zobaczyła jak blondynka opada na krzesło tuż przed nią. Brązowooka patrzyła na towarzyszkę smętnie po czym westchnęła.
-Nawet nie pytaj...ci idioci znowu zaczynają , a ja wciąż nie zapłaciłam czynszu...- załamanie wręcz biło od dawnej arystokratki, oparła głowę na ladzie i wbiła swój pusty wzrok przed siebie.
-To może czas wybrać się na misje? Jeśli cię irytują to przecież możesz iść sama. O mało bym zapomniała, że nawet mam zadanie w sam raz dla ciebie! Jak je zobaczyłam to pomyślałam o tobie, więc je przechowałam - rzekła była modelka podając Lucy kartkę ze zleceniem.
-na prawdę? - zerknęła i zamyśliła się - dziwnie jest iść na misje bez Natsu...Ale może faktycznie przyda mi się odpoczynek? W dodatku cała nagroda dla mnie - uśmiechnęła się szeroko - dzięki Mira!
Wyrwała dziewczynie kartkę i na nic więcej nie patrząc wybiegła w podskokach z budynku kierując się do swojego mieszkania. Przyglądała się swojemu zleceniu.
Na środku kartki widniał obraz pięknego kamienia oraz napis:
"Odzyskać rubin z rąk biznesmena Kolagena,
Miejsce: rezygencja Kolagen niedaleko lasu Kongen.
nagroda 1,000,000 klejnotów!"
- Ciekawe czemu tyle płacą za tak proste zadanie? Widocznie ten kamień musi mieć sporą wartość dla zleceniodawcy...To będzie najłatwiej zdobyte 1,000,000 klejnotów! W końcu skończą się moje problemy z właścicielką!- wzdrygnęła się lekko po czym nie zastanawiając się nad tym dłużej weszła do swojego mieszkania, aby spakować wszystkie niezbędne jej rzeczy. Wychodząc z uśmiechem na twarzy nie zdawała sobie jeszcze sprawy, jak długo tu nie wróci...
-zamknij mordę! Lepiej byś zrobił gdybyś w końcu się ubrał zamiast się wymądrzać lodówo!- różowowłosego chłopaka słyszała cała gildia, jednak nikt się tym nie przejmował, nawet Grey, któremu już po prostu to wszystko się znudziło. Widząc to Natsu wpadł w kompletny szał i po prostu rzucił się na przyjaciela z pięściami.
- może lepiej wykonalibyście jakąś robotę zamiast się tak obijać i niszczyć spokój w gildii?! - szkarłatne włosy przysłoniły twarz wściekłej dziewczyny,  przez co wyglądała jeszcze straszniej niż zazwyczaj. Gray tylko przełknął ślinę i próbował powoli się wycofać, aby nie narażać się na uszczerbki na zdrowiu, jednak Erzie nic nie umknie, jednak zanim zdążyła cokolwiek powiedzieć wtrącił się najbardziej wybuchowy członek gildii.
-racja! Lucy, wybrałaś już nam zlecenie? - Natsu oderwał się Od Greya i uśmiechnął w kierunku miejsca , gdzie jeszcze niedawno siedziała blondynka, jednak zastał tam jedynie pustkę. Zaczął rozglądać się po całym pomieszczeniu, aczkolwiek bezskutecznie. -Lucy?
-Nie ma to jak chwila relaksu! - smoczy zabójca z zadowoleniem wylegiwał się w wannie patrząc w sufit, jednak po chwili zamknął oczy. Miał zamiar znaleźć swoją przyjaciółkę, ale gdy tylko wszedł do jej mieszkania, kompletnie o niej zapomniał oddając się chwilom przyjemności.
-Natsu, nie ma żadnej rybki w lodówce! - Happy ze załzawionymi oczami wszedł do łazienki, aby poskarżyć się na swoją niedole. Otarł mordkę łapkami po czym spojrzał na Dragoneela.
-cóż...wygląda na to , że Lucy nie zadbała tym razem o zapasy żywnościowe. Za to wanna i łóżko jak zwykle pierwsza klasa - wyszczerzył się szeroko, po czym wyskoczył, aby udać się do sypialni.
Położył się na łóżku swojej przyjaciółki i zamyślił się patrząc w sufit.
- mam dziwne przeczucia...coś mi tu nie pasuje...
- Natsu , a gdzie jest Lucy? Z reguły o tej porze już dawno wywalała nas z mieszkania - spytał kot patrząc na chłopaka, tym samym wyrywając go z transu.
- hmm...-rozpoczął rozważać różne opcje, po czym na jego twarzy pojawił się szeroki uśmiech - to chyba oznacza...że trzeba wykorzystać sytuację!
-aye!
Wielka rezydencja owego biznesmena znajdowała się 3 godziny drogi pociągiem od jej ukochanego miasta, niedaleko lasu, który rozciągał się na wielkim obszarze. Patrzyła na piękny budynek, którego wykończenie zapierało dech w piersiach. Widać, że był to zabytek architektury, wykonany dla bardzo bogatego rodu. Wspaniała dwupiętrowa willa z licznymi łukami i filarami miała kolor marmuru, a wokół niej znajdował się niezwykle zadbany ogród z morzem kwiatów.
- mama pokochałaby to miejsce...-szepnęła cicho do siebie po czym postanowiła z niewielką pomocą dostać się do środka, sięgnęła po jeden ze swoich kluczy - Virgo!
Pokojówka pojawiła się tuż przed nią, kłaniając się lekko.
- czas na karę , księżniczko? - Lucy tylko przewróciła oczami nawet nie mając ochoty komentować dziwnego fetyszu swojego ducha.
- musimy dostać się do środka! - wskazała palcem na budynek, na co Virgo ukłoniła się i już zniknęła w podziemiach, aby po chwili umożliwić blondynce dostać się do celu.
Gdy były już w środku po wykonaniu powierzonego jej zadania pokojówka zostawiła swoją panią i wróciła do świata duchów. Blondynka znalazła się na długim korytarzu lekko oświetlonym przez lampiony wiszące na bordowych ścianach. Podziwiała piękne wazy stojące w równych odstępach na czarnym dywanie, który ciągnął się przez całą długość pomieszczenia, widziała także kunsztowne obrazy warte z pewnością dużo więcej niż rubin, po który tu przyszła. Widać było, że właściciel jest niezmiernie bogatą osoba, co napawało dziewczynę lękiem. Znała takich ludzi, sama wychowała się w domu podobnej osoby i wiązały się z tym jedynie bolesne wspomnienia. Pogrążyła się w morzu przeszłości, przypominając sobie jak była traktowana przez ojca, dla którego liczyły się tylko pieniądze, luksusy i bogactwo, jednak po chwili coś wyrwało ją z zamyślenia.
- No, no, no...kogo my tu mamy? Intruza...- usłyszała niski głos za swoimi plecami. Była pewna, że ma za sobą mężczyznę, który wyraźnie nie był zadowolony z niezapowiedzianej wizyty. Całe jej ciało przeszły ciarki, gdy poczuła jego oddech na karku. Powoli odwróciła się w stronę nieznajomego.
- ja tylko...-jednak zamilkła, gdy ujrzała zmasakrowana twarz osoby, okropne blizny oszpecały całe jego oblicze, przyprawiając młodą kobietę o mdłości. Dziewczyna chciała sięgnąć do pasa by wezwać jednego ze swoich duchów, jednak nie mogła się ruszyć. Była przerażona, ale wiedziała, że kryje się za tym coś więcej niż strach. Jej źrenice rozszerzyły się w przerażeniu z czystej bezradności.
- tego szukasz? - odezwał się tajemniczy człowiek, pokazując że trzyma w ręce jej klucze, po czym złowieszczo się uśmiechnął. Dziewczyna opadła na kolana czując jak oplata ją mrok…
Macarov był dziś wyjątkowo wściekły, wpadł do gildii trzaskając drzwiami przez co wszyscy zamilkli patrząc w jego stronę. Trzymał w ręku list mocno go ściskając.
-kto wziął zadanie z rezydencji Kolagen?! -wydarł się tak głośno, że wszyscy podskoczyli, a stoły się zaczęły drżeć poddając się jego głosowi. Mira jednak kompletnie się nie przejęła i podeszła z uśmiechem do mistrza przekręcając lekko głowę na prawe ramie.
-Lucy je wzięła - wciąż uśmiechała się szeroko - czy coś się stało?
-zadanie zostało odwołane. Zleceniodawca nie żyje, a rezydencja nie istnieje od ponad 50 lat! Została zburzona na rozkaz Rady po rzezi, która się tam wydarzyła - na te słowa wszyscy otworzyli szerzej oczy ze zdziwienia, wszyscy poza jedną osobą, która z całej siły zacisnęła pięści. Uderzył z całej siły w stół, który roztrzaskał się na kawałki.
-Lucy...- wysyczał przez zaciśnięte zęby, po czym wybiegł z gildii mijając Macarova.
-Natsu!! - niebieski kot zerwał się z miejsca lecąc za przyjacielem. Przy wyjściu spojrzał na mistrza, który stał ledwo panując nad swoim gniewem i wzrokiem skierowanym w posadzkę
-sprowadźcie ja w imię...-szeptał, tak że tylko Happy to słyszał , jednak następne słowa powiedział tak głośno, że zatrzęsły całym miastem -FAIRY TAIL!!
-Aye! - po czym popędził za przyjacielem
-mistrzu, myślisz że to dobry pomysł zostawiać to tej dwójce ? - tytania podeszła do starszego mężczyzny patrząc na oddalające się postacie, jednak Macarov nic nie odpowiedział, skierował się do baru i zaczął zatapiać zwątpienie w sake.
Chłopak biegł najszybciej jak potrafił, szarpał nim gniew. W jego oczach płonął ogień, który mogła ugasić jedynie krew osoby, która odważyła się skrzywdzić jego przyjaciół. Nie wiedział co go czeka, jednak nie miało to żadnego znaczenia, w tym momencie liczyła się tylko jedna sprawa i nic nie było w stanie mu przeszkodzić.
- sprowadzę ja staruszku, obiecuje...Lucy, nie martw się, pomoc nadchodzi - jego zapał jednak szybko przygasł, gdy wsiadając do pociągu zdał sobie sprawę jak dużo czasu będzie musiał w nim spędzić.
Gdy w końcu wyczołgał się z maszyny tortur i cierpienia (pociągu) z niewielką pomocą skrzydlatego kota, postanowił rozejrzeć się po okolicy w poszukiwaniu maga gwiezdnych duchów i dziwnej rezydencji, która ponoć nie powinna istnieć. Biegał po mieście, gdzie pytał ludzi, jednak nikt nic nie wiedział. Szukał, jednak niczego nie znalazł. Myślał, jednak nie mógł niczego wymyśleć. Wbiegł do lasu znajdującego się niedaleko miasta zrezygnowany, jednak nie zamierzał się poddawać, mimo iż minęło już wiele godzin, które nic nie wniosły.
-LUCY!! – wydarł się na całe gardło padając na kolana przy olbrzymiej sośnie. Nie miał pojęcia jak ma znaleźć dziewczynę, która po prostu wyparowała, a co gorsze nikt nawet nie widział ani jej ani owej rezydencji.
-Natsu…- Happy położył łapę na ramieniu przyjaciela chcąc okazać mu wsparcie, jednak sam był zmartwiony i nie wiedział co dalej
- Nie martw się…znajdę ją…obiecuję ci to! – Był zdeterminowany, jednak nagle poczuł jak opuszczają go wszelkie siły. Usłyszał złowieszczy śmiech tuż za nim, po czym odpłynął w ciemność mając na ustach ostatnie słowa – Happy…Lucy…


Powoli uniosł powieki do góry nie mając pojęcia co się dzieje. Gdy posniódł się do pozycji siedzącej zauważył, że krew jest wszędzie na podłodze wokół niego, on sam siedział nagi skąpany we krwi, jednak nie czuł, by cokolwiek mu dolegało. Zaczął rozglądać się po pomieszczeniu, jednak to co zobaczył sprawiło, że chciał na powrót stracić przytomność, ale wiedział, że nie może sobie pozwolić teraz na chwile słabości. Rzucił się w stronę ciała leżącego na środku pustego, betonowego pomieszczenia, które było oświetlone jedynie przez małe okienko tuż przy suficie. Dziewczyna była naga, całe jej ciało pokrywały rany, poparzenia i krew. Włosy sklejone były czerwoną cieczą, a twarz wykrzywiona z bólu. Czując zapach krwi i spalonego ciała przeszły go ciarki.
-Lucy! - ukląkł tuż przy niej, na co ta otworzyła oczy, jednak gdy spojrzała na niego po jej policzkach spłynęły łzy. Widział, że jest przerażona, nie wiedział co może zrobić, jak jej pomóc. Patrzył jej głęboko w oczy wyczekując na jakikolwiek znak.
-N...Natsu...z..zos…-jednak nim zdąrzyła cokolwiek dopowiedzieć straciła przytomność. Patrzył na nią lustrując obrażenia, które doznała, zacisnął mocno pięści w złości.
-Lucy...przysięgam...zabije tego bydlaka, który ci to zrobił…-wyszeptał po czym wziął ją delikatnie na ręce szukając wyjścia. Żelazne drzwi ku jego zdziwieniu były otwarte, więc wyszedł z pomieszczenia. Czuł ciepłą krew na swoich stopach. Znalazł się na korytarzu, w oddali widział niewielką puszystą kulkę leżącą na dywanie. Szybko pobiegł w tamtą stronę, by po chwili delikatnie położyć blondynkę obok Happiego. Patrzył na szkarłatne od krwi futro kota. Klęcząc przy ciałach przyjaciół poczuł jak łzy spływają po jego policzkach. Widział, że jego niebieski przyjaciel nie oddycha, a jego ciało jest zimne i martwe, całe pokryte krwią.
-przepraszam...byłem zbyt słaby...jak mogłem pozwolić,aby…-nie był w stanie dokonćzyć. Otarł łzy i wrzasnął najgłośniej jak mógł - WYJDŹ I WALCZ ZE MNA!
Jednak nikt się nie pojawił a wszędzie w okół panowała cisza...


Tytania usiadła na krześle tuż przy szpitalnym łóżku patrząc z żalem na stan jej przyjaciółki. Blondynka była pokryta bangażami, które oplatały niemal całe jej ciało i twarz. Była nieprzytomna już od tygodnia, a według medyków pozostanie jeszcze coś długo. Wiadomość o śpiączce zszokowała całą gildię, jednak nikt nie mógł nic zrobić. Pomimo codziennych prób Wendy stan gwiezdnego maga się nie poprawiał, jednak wszyscy wciąż żywili nadzieję.
Erza zerkneła na chłopaka, który zasnął na krześle po drugiej stronie łóżka. Smoczy zabójca nie wychodził stąd i nie opuszczał brązowookiej na krok wciąż obwiniając się za to co jej się stało. 
-To wcale nie była twoja wina, Natsu…-wyszeptała, mówiła mu to już wiele razy, jednak on wciąż nie chce nikogo słuchać. Nigdy nie widziała go takiego. Śmierć Happiego i stan Lucy wstrząsnął nim tak bardzo, że nikt nie wie kiedy się pozbiera - Lucy, lepiej szybko się obudź...tylko ty przemówisz mu do rozsądku...
Ujrzała, że różowowłosy powoli podnosi się, aby po chwili na nią spojrzeć. Miał czerwone, podkrążone oczy. Widać, że nie śpi zbyt wiele, sama nie wiedziała czy to przez to, że chciał czuwać przy rannej dziewczynie czy może przez to, że dręczą go wciąż koszmary. Wiedziała jednak, że jeśli dalej tak będzie, to chłopak po prostu się wykończy.
-Natsu, musisz w końcu iść do domu, odpocząć…-wstrzymała się na chwilę, po czym zatkała ręką nos - no i oczywiście wziąść prysznic! Wyglądasz gorzej niż wrak człowieka i w dodatku strasznie śmierdzisz...
Chłopak nic jej nie odpowiedział, przeniósł smętny wzrok na Heartfillie, po czym ścisnął jej rękę. Scarlet widząc to jedynie westchnęła, nie było dla niej dziwnym, że dragon slayer się tak zachowuje, znała go wiele lat, jednak wciąż dręczyło ją, że nie może nic z tym zrobić.
-Przepraszam Lucy...byłem...jestem zbyt słaby...zawiodłem…-jego twarz była bez wyrazu, Erza miała już tego dość. Gwałtownie wstała i już miała się na niego wydrzeć, aby w końcu zebrał się w sobie, gdy nagle oboje usłyszeli cichy i słaby głos.
-N...Natsu...p...przestań…- widzieli łzy wypływające z zamkniętych oczu blondynki, oboje przybliżyli się do niej, jednak wyglądało na to, że wciąż była pogrążona w swym długim i nieustannym śnie. Tytania przeniosła wzrok na przyjaciela, który opuścił głowę, jednak widziała jak pojedyńcze łzy skapywały na złączone ręce jej towarzyszy - Natsu...to boli…- słysząc te słowa chłopak wyszeptał coś cicho pod nosem, czego Erzie nie udało się usłyszeć po czym wybiegł z pomieszczenia.
Królowa wróżek nie miała pojęcia o co chodziło, nie rozumiała ani słow przyjaciółki, ani jakim cudem je wypowiedziała. Najbardziej jednak zaskoczyła ją reakcja przyjaciela, ale miała nadzieję, że może w końcu coś się z nim zmieni…


Biegł bardzo szybko nie mogąc powstrzymać łez, dawno nie czuł takiego bólu. Przemierzał ulice Magnoli w zastraszającym tempie zmierzając do jednego konkretnego miejsca. Gdy w końcu dotarł do chatki, przy której zrobił grób Happiego padł przed nim na kolana i zaczął ryczeć jak dziecko, nie wstydził się tego, miał dość. 
-Przepraszam Happy...nie potrafiłem cię obronić...już nigdy więcej cię nie spotkam...nie potrafiłem obronić Lucy...złamałem słowo...zawiodłem…-krzyczał przez łzy w strone nieba, wyrwał rękoma trawę i ścisnął ją mocno w pięściach, aż zbladły mu dłonie - ja przepraszam...mimo, że nigdy już mi nie wybaczysz…-wyszeptał przyciszonym już głosem przenosząc wzrok na grób
Wspominał wszystkie wspólne chwile, zawsze byli razem praktycznie odkąd pamiętał. Nie spodziewał się, że kiedykolwiek go straci. Bywały różne ciężkie sytuacje, ale zawsze wychodzili z nich zwycięsko...z życiem. Jednak teraz wiedział, że to już koniec przygody dla jego przyjaciela. Czuł żał, że niebieski kot nie zje już więcej rybki, że nie porozmawia więcej z Charlą, że nie będzie już dłużej jego partnerem, którym był przez wszystkie lata pobytu w Fairy Tail. Czuł, że to wszystko jego wina, że nigdy nie zasłużył na tą przyjaźń…


Biegła, uciekała mimo bólu i wyczerpania, wciąż gnała przed siebie, jednak bordowo czarny korytarz zdawał się nie mieć końca. Mogłaby przysiądź, że biegnie już całe dni, a nawet miesiące, jednak wciąż nie mogła się wydostać. Prześladowały ją głosy i dźwięki, których nie mogła zrozumieć. Były niewyraźne, a mimo to rozrywały jej głowę na kawałki. Ból był nie do zniesienia, cierpiała tak jak jeszcze nigdy w życiu. Na ścianach pomieszczenia widziała obrazy, które przestawiały jej życie, jednak ona wcale nie chciała ich widzieć, chciała uciec od wszystkiego, aczkolwiek nie miała gdzie. Nie widziała końca ani początku swojej wędrówki, chciała tylko uciec…


Mijały dni, jednak stan Lucy wcale się nie poprawiał. Dziewczyna wciąż się nie budziła, a mimo to wszyscy żyli nadzieją. Prawie wszyscy...nikt nie wiedział gdzie jest Natsu ani co się z nim dzieje, mimo że na początku go szukali, to potem dotarło do nich, że chłopak po prostu potrzebuje czasu i samotności, a próby kontaktu z nim będą tylko pogarszać sytuacje. Jednak była osoba, która nie potrafiła dać za wygraną w tej kwestii. Dziewczynę także bolała śmierć Happiego, gdyż sama uważała go za część jej rodziny. Czuła gdzie może znaleść Dragoneela i uznała, że jest to najwyższy czas na rozmowę z nim.
Gdy dotarła do ich starej chatki, westchneła cicho widząc jak różowowłosy siedzi nad grobem kota wciąż pogrążając się w żałobie. Podeszła do niego wolnym krokiem, po czym położyła rękę na jego ramieniu.
-Natsu…? - starała się mówić cicho i delikatnie, aby nie spłoszyć chłopaka, jednak on nie reagował. Siedział wciąż w jednej pozycji wpatrując się w drewniany krzyż wbity w ziemię - Wiesz, kiedy zbudowaliśmy tą chatkę byłam pewna, że już na zawsze będziemy razem...ja, ty i Happy...jednak potem wiele się zmieniło. Ty się zmieniłeś. - mówiła powoli wpatrując się w miejsce spoczynku jej “dziecka” 
-Ja...zawiodłem…- cicho wybełkotał chłopak, co zdziwiło Lissanę - nie potrafiłem ich obronić. Kim ja jestem? Jaki jest sens mojego życia? Dlaczego...dlaczego to oni ucierpieli, a nie ja?
Słysząc to dziewczyna uklękła obok niego, widziała jego mizerną twarz, jednak nie powstrzymało jej to przed spoliczkowaniem go. Zobaczyła jak jego kąciki ust lekko uniosły się do góry w ironicznym uśmiechu.
-Chciałbym cierpieć zamiast nich…
-Natsu! Myślisz, że pomagasz im w ten sposób?! Myślisz, że tego właśnie chcą?! Otrząśnij się! W ogóle cię nie poznaję! Kiedyś zrobiłbyś wszystko, by dorwać osobę, która jest za to odpowiedzialna, a teraz po prostu użalasz się nad sobą! - nie wytrzymała, musiała to wszystko z siebie wyrzucić ,  jednak nawet to nie pomogło. Sama nie wiedziała już co ma robić - Jeśli uważasz, że twoje życie nie ma sensu, to znajdź jakiś zamiast marnować je. Zrób to dla Happiego, przeżyj to, czego on nie może już przeżyć!
Po tych słowach wstała i poszła w stronę gildii. Odchodząc usłyszała jeszcze jedno słowo z ust dawnego ukochanego
-Dziękuję...

Szablon wykonała Sasame Ka dla Zaczarowane Szablony